No i stało się
Właśnie wyruszyłem na swoją kolejną włóczęgę. Tym razem to niebieski szlak karpacki, szlak zieleni i błota, gór i pogórzy, a przede wszystkim szlak jeszcze stosunkowo dziki, który daje nadzieję na samotne smakowanie karpackiej przyrody. Wybór nie jest przypadkowy – to obszary moich młodzieńczych marzeń podsycanych w wielu książkach o tematyce łowieckiej i leśnej. To także obszar skąd pochodzi moja ukochana rasa psów – gończe polskie. To psy od wieków hodowane w Karpatach. Ostatnie osobniki w rękach pułkownika Pawłusiewicza dały początek obecnej populacji.
To przede wszystkim przyroda
Przyroda, która zachwyca bogactwem. Którą poprzez samotną wędrówkę zamierzam poznać, poczuć, obserwować. Naraz w jednej ponad 400 kilometrowej sesji medytacyjnej. Póki co, to o medytacji nie ma mowy. Na razie uczę się mojego plecaka, próbuję polubić się z kijkami. Na szczęście buty to starzy przyjaciele – niejedną drogę ze mną już przeszły, więc tu nie spodziewam się sensacji. Dam radę. Tym bardziej, że pierwszy raz moja włóczęga nie jest tylko dla mnie.
Na plecaku niosę wołanie o pomoc dla małej Marysi
Możemy dać jej szansę, może kiedyś też zachwyci się karpacką naturą. Mój wysiłek jest niczym wobec walki jej rodziców. Wierzę, że z każdym kilometrem przybliżam ich do zwycięstwa. Pomóżcie, a wszyscy razem dojdziemy do niebieckiej kropki.
Marcin! Jesteś wielkim podróżnikiem, miłośnikiem przyrody i dzięki Ci za dobre serce dla chorej Marysi!