Ciepło i zieleń maja, w żaden sposób nie powinny być chłodzone. Wiem to doskonale. Sam piszę zawieszony w hamaku pod koronami świeżozielonych, rosochatych dębów.
Potraktujcie więc może ten wpis, jak lód do drinka lub soku…
Bo właśnie o lodzie, śniegu i zimnie Arktyki zamierzałem napisać. I kiedy zacząłem o niej myśleć, poczułem coś odmiennego. Zrobiło mi się ciepło na sercu, uśmiechnąłem się i wróciłem do białej baśni…
MOŻE TO ARKTYCZNA GORĄCZKA?
Mówią, że kto zachoruje, zawsze będzie wracał…
Co takiego sprawia, że gotowy jesteś „odmrozić sobie uszy” i ciągle ci mało?
Kiedyś, podczas poprzedniej wyprawy na południowy Spitsbergen, usłyszałem od towarzysza wędrówki – „no dobra – lód, śnieg i kamienie widziałem – coś jeszcze?”
Nie zauważył piękna i ulotności tej krainy. Nie rozumiał co go otacza.
DOTYK MROZU,
wiatru i niezachodzącego słońca zmusza Cię do nieustannego czucia. Analizowania wielorakich zjawisk fizycznych i meteorologicznych. Podkreśla delikatność zależności ubogiego, ale doskonale przystosowanego do arktycznych trudów życia. Nie pozwala zapomnieć, że jesteś TYLKO człowiekiem – popełnisz błąd, lub uniesiesz się ludzką butą – srogo tego pożałujesz!!!
WRESZCIE!!!
Kiedy już zrozumiałeś jej naturę, w nagrodę przenosi Cię do baśni, do świata nierealnie pięknego. Do pastelowych barw nieba, kolorujących niby wszechobecną biel. Tam białe ma tyle odcieni, co śnieg struktury. W połączeniu z cieniami skały, niebieskim lodem i dźwiękiem śniegu pod butem (różnym w zależności od temperatury), nadaje chwili niepowtarzalny charakter.
Wyróżniająca się w dali plamka, podnosi emocje! Renifer??? Dobrze, że to nie „On” – niedźwiedź polarny!
I znowu myśli!!! Co one jedzą w tej lodowej pustyni? Nagle siada obok Ciebie mała polarna pardwa, krótkie „trreek, trreek” i odlatuje…
I JAK TU NIE DOSTAĆ GORĄCZKI?
Marcinie! Twoich opowiadań o przyrodzie można słuchać wiecznie!