– czyli, co już zawsze znajdzie się w moim plecaku.
1. SPOSÓB NA GAZ
Tak, tak, ja wiem, że gaz słabo się pali (tak naprawdę rozpręża) w niskich temperaturach. Wiem, że w Arktyce, lepsze są paliwa ciekłe – choć upierdliwe…
Wyruszając, postawiliśmy na dwa rodzaje kuchenek – na benzynę (w bardzo niskich temperaturach) i na gaz, bo lżejszy i wygodniejszy w użyciu (w pozostałych stopniach Celsjusza).
I większość wody gotowaliśmy na gazie!
Jest pewien myk, by to się udawało nawet przy grubo poniżej -20.
Otóż…Kartusz z gazem wstawiasz do miseczki z ciepłą wodą, którą co jakiś czas wymieniasz, zanim zamarznie. Gaz „myśli”, że wokół jest ciepło i pięknie się pali, a ty w krótkim czasie masz błogą chwilę z ciepełkiem w dłoni i w żołądku.
Do tego potrzebna jest jeszcze bardzo dobra, o dużej wydajności kuchenka.
JETBOIL MINIMO – kupiłem na wyprawę i już ze mną zostanie – GENIALNA!!!
2. BAMBOSZKI
Po całym dniu w butach narciarskich, stopa potrzebuje odpocząć. Człowiek też… Zresztą kiedy przestajesz się ruszać, mróz natychmiast przypomina ci, gdzie aktualnie się znajdujesz.
Są różne rozwiązania na ochronę nóg podczas życia obozowego. Ocieplacze puchowe, czy primaloftowe i wszelkie inne paputy na nogi, oferują największe marki outdoorowe.
Uwaga!!! Teraz wpis zawiera świadomą reklamę
Ja postawiłem na „Bambosze wełniane handmade 100% wełny merino”, produkowane przez firmę Owczarz z nastopy.pl
Nieco je „stuningowałem”. Doszyłem sobie podeszwy z karimaty, a na bamboszki zakładałem brezentowe ochraniacze.
Wspaniałe! Mróz -30*C nie był w stanie zabrać mi przez stopy, wielu, wielu godzin kontemplacji, arktycznego piękna…
Zresztą! Moja żona chodzi w takich bamboszkach w domu i też nie marznie!
Polecam serdecznie
3.PRAŻONE I ZMIELONE ZIARNA ZBÓŻ
Jak ja nie nienawidzę poranków!
Nie dość, że trzeba się obudzić, to jeszcze w miarę szybko się ogarnąć i jeszcze zjeść śniadanie, które trudno wchodzi…
Wyczytałem, iż niezależnie od części świata, koczujące plemiona podczas podróży jadały podobnie. Zmieniał się gatunek zboża, ale metoda pozostawała ta sama.
Prażone i zmielone ziarna zbóż, zalewano letnią wodą i bez większych celebracji, szybko wypijano mieszankę.
Doskonałe źródło węglowodanów, o niskim indeksie glikemicznym, które po spęcznieniu w żołądku na długo syciło wędrowca.
Do tego w zależności od regionu i zwyczaju – mleko, sery lub suszone mięso…ale historię z mięsem już znacie
Uprażyłem i zmieliłem płatki owsiane, i wzorem koczowników rozwiązałem kwestię śniadań. Doskonała metoda… choć nie daje większej przyjemności.
Na szczęście potem następuje celebracja porannej kawy…
Wreszcie pakowanie, narty, sanie i w drogę…ku przygodzie…