Refleksyjne spotkanie…

To nie on, Łoś, jest obiektem mojej refleksji i myśli rosochatych…

To ta chwila, ten moment, kiedy ja i on, “oko w oko” spotykamy się na leśnej ścieżce. Niesamowite! Dzikie zwierze nie ucieka przed człowiekiem. Nie boi się! Stoimy, jak dwaj kumple z lasu – leśnik i jego mieszkaniec. Patrzymy na siebie… Trochę to trwa… Owszem, w końcu on odchodzi, ale przecież nikt nie lubi, kiedy mu się ktoś nadmiernie przygląda. Zwykła konsternacja…

Inne zwierzęta w tej sytuacji uciekają w popłochu. Obecność największego drapieżnika wywołuje u nich panikę. Jak najszybciej się oddalić! Lepiej nie ryzykować. Człowiek to nic dobrego…

Mój Łoś nie podziela tego zdania.

Jego rodzice nie mają złych skojarzeń dotyczących ludzi, on też ich nie ma. Od 2001 roku objęty ochroną (tzn. dalej jest gatunkiem łownym, ale z całorocznym okresem ochronnym)- nie ma więc powodu do paniki. Decyzję podjęto, kiedy było ich bardzo mało. I słusznie, dziś ich liczba wzrasta. Obecne łosie nie znają polowania. Poza wypadkami drogowymi, czy osiedlami ludzkimi w zasadzie nic od człowieka mu nie grozi. Innych drapieżników też nie zna. Po co uciekać, nie trzeba się bać. Tata i mama się nie bali, to ja też nie muszę…

Niesamowite uczucie. Stoisz i czujesz się częścią lasu. Nie jesteś intruzem. Za jego aprobatą możesz obserwować go w trakcie śniadania. Pozwala Ci na to. Przekroczysz cienką granicę zaufania, to sobie pójdzie dalej…

Kiedyś już miałem to szczęście …

Renifer svalbardzki – piękny mieszkaniec Arktyki. Na Spitsbergenie można go spotkać niemal wszędzie. Zachowuje neutralność wobec człowieka. Nie ucieka. Nie boi się. Obecne pokolenia reniferów na Svalbardzie, od dawna nie doznały krzywdy z ludzkiej strony. Byłem zachwycony.

Tak musi wyglądać raj!!!

Spokojnie jadły polarne zioła i krzewinki, czasem podnosiły głowę, z niesmakiem spoglądając na dyskretnego obserwatora. Ja pomiędzy nimi! Były wszędzie… Kiedy przekroczyłem umowny dystans, robiły parę kroków i dalej jadły. Samice z młodymi oddalały się szybciej. W końcu trzeba chronić maluchy, taka jest rola matki. Samce natomiast, nieśpiesznie przesuwały się po mszarach, w odruchu pogardy wobec natręta.

To był raj!!!

Nigdy nie spodziewałem się, że coś takiego spotka mnie w Polsce…

Niesamowite, jak Natura szybko modyfikuje zachowania zwierząt. Wystarczył dłuższy okres czasu, kiedy to brak negatywnych relacji z człowiekiem, czy innym drapieżnikiem, powoduje ufność i neutralność w życiu kolejnych pokoleń tych zwierząt. Okazuje się, że zakodowany strach potrafi się z czasem zacierać. Stajemy obok siebie, dwa różne gatunki i czujemy, że jesteśmy równą częścią tego samego świata przyrody.

Tylko, że ten świat nie jest sprawiedliwy!

Ludzie potrzebują olbrzymiej ilości przestrzeni do życia. Nie lubią się nią dzielić bez korzyści i ze stratą. Zastanawiam się, jak jeszcze długo, łoś nie będzie nam “przeszkadzać”, nie stanie się “szkodnikiem”, stać nas będzie na ustępstwa wobec tego gatunku? W wielu rejonach kraju, jest już faktycznie liczny (niestety pojawiają się też problemy), ale mam nadzieję, iż uda nam się wypracować jakąś równowagę.

Dlaczego ten świat jest taki skomplikowany?

Wiem, że to nie takie proste, a wręcz utopijne. Chciałbym jednak, aby łoś w Polsce, podobnie jak renifer na Svalbardzie, stał się takim swoistym ambasadorem pozytywnych relacji człowiek – dzikie zwierze. Był przykładem na wspólną koegzystencję dwóch “dużych” gatunków. Żywym świadectwem sukcesu ochrony przyrody. Marzę, aby przez lata zakodowana ufność, nie musiała znowu ustąpić strachowi, a wypracowana harmonia była przykładem do dalszych pozytywnych relacji człowiek – Natura.

No, i wreszcie…

Każdemu życzę tej chwili!!! Tego ulotnego momentu, kiedy patrząc w oczy wolnego zwierzęcia, nie czujecie od niego strachu, a zaciekawienie.

Bezcenne!!!

Pozostaw swój komentarz